– A swoją drogą, dlaczego tak się nazywacie?
– My, Tajne?
– No tak. Kto wam to wymyślił? Przecież to się źle kojarzy. Tracicie przez to ludzi, którzy myślą: ale prawilniaki. To musi być lokal z odchyleniem narodowym. Z wystawką książek o zamachu w Smoleńsku popakowanych w małe trumienki. Nie pójdziemy tam, bo to z pewnością księgarnia „Gazety Polskiej” albo jakaś instytucja prowadzona przez księgarzy wyklętych czy innych kosmitów.
– Ale nie kojarzy się to państwu jakoś pozytywnie? Z krzewieniem, na przykład, kultury? Z działalnością edukacyjną prowadzoną w dosyć niekorzystnych warunkach?
– No nie bardzo.
– Widzicie państwo, bo my wciąż myślimy kategoriami pozytywnego powiązywania tego typu, powiedzmy, historycznych pojęć – z prowadzeniem miejsca, którego nie musimy się wstydzić. I proszę zauważyć, jaka to piękna polszczyzna. Tajne Komplety. Co to jest za ładny zestaw liter, gdy się je wypowie. Tylko cmokać. Brzmi klawo, nie?
Tutaj odskakuję od tej pogawędki i wyobrażam sobie, jaką nazwę księgarni byśmy wymyślili w szalonych latach dziewięćdziesiątych. Czyli w bardzo wynalazczym pod tym względem okresie. Księg-Pol? Coffeegarnia? Czyt-Wro? A może Książex?
///////
Ilustracja: Gosia Kulik
Tekst: Grzegorz Czekański