– Jest nowy Łelbek?
…
– Macie tą powieść Ulbega?
…
– Ulotność tu kupię, Hokenbeka?
– W sensie, że Uległość?
– Jak mówię. To co, poda pan?
– Nie da rady. Od dwóch tygodni czekamy. I mamy pecha. Tej książki nie możemy wciąż sprowadzić.
– Hę?
– Serio. Trzeba będzie poczekać.
– Ale czemu tak? Jak to, nie możecie?
– Wie pan, jest taka książka dla dzieci Nie odrobiłem lekcji, bo…, gdzie małoletni, jak to się mówi, bohater, ściemnia, dlaczego znów się nie przygotował. Mówi na przykład nauczycielce, że na jego podwórku wylądował samolot pełen małp, albo że znalazł pingwina i musiał go zaprowadzić na Biegun północny.
– Ale co to ma do rzeczy, panie?
– Otóż na przykład to, że ja mogę podobnie wytłumaczyć nasze niemanie w sprzedaży tej powieści. Bo dlaczego w sprzedaży tej książki nie mamy? Gdyż kurier zachachmęcił calusieńką dostawę i wyjechał z kraju tam, gdzie go nie ścigną? Gdyż Państwo Islamskie wykupiło cały nakład, żeby potem zdekapitować każdą książkę z osobna? Gdyż odkryto błąd drukarski (brak literki „ą”) i wycofano ten tytuł ze sprzedaży? Niepotrzebne skreślić.
Twarz klienta wskazuje na to, że skreślił. Nas? Mnie? Houellebecqa? Właściwe zakreślić.
///////
Ilustracja: Gosia Kulik
Tekst: Grzegorz Czekański